Z rozmów z detalistami, z którymi prowadzimy projekty, wynika kilka wniosków:
1. Kupujący po pierwszym zamieszaniu, zaczęli traktować wszystkie niedziele jako "potencjalnie" bez handlu
2. Nastąpiła duża kumulacja zakupów w soboty
3. Kumulacja bywa tak duża, że niektóre sklepy nie są w stanie wykorzystać w pełni tego potencjału - za małe magazyny, za mało ludzi do uzupełniania półek
4. Właściwie tylko dyskonty i Żabka zawalczyły na poważnie o klientów, inwestując duże budżety w reklamę i akcje "sobotnie"
5. Większość sieci, nie tylko spożywczych, utraciła sprzedaż w porównaniu z zeszłym rokiem i stąd gwałtowne ruchy - jedni redukują zatrudnienie, inni uruchamiają akcje np. "-10% w soboty".
Kolejny raz okazuje się, że jednak najszybciej i najlepiej do sytuacji rynkowej przystosowują się sieci dyskontowe. Właściwie one jedyne wprowadziły akcje prewencyjne, a Biedronka kolejny raz zwiększyła swoje udziały rynkowe o 2,2 pp. I to jednocześnie potwierdza informacje dotyczące małych sklepów niezależnych, że w "wolne niedziele" zyskują sprzedaż, ale w pozostałe dni tracą.